wtorek, 30 grudnia 2014

Życzenia, plany, ciasteczka serowe i cydrowy drink


Życzenia


Na Święta Bożego Narodzenia życzyłam Wam przede wszystkim spokoju, odpoczynku, pyszności na stołach i zwolnienia tempa. Mam nadzieję, że się spełniło. Nadchodzi jednak Nowy Rok, a to już zupełnie inna bajka i zupełnie nowy zestaw życzeń dla Was.

W 2015 roku życzę Wam przede wszystkim odwagi w realizowaniu marzeń! To bliskie mi życzenia, bo kieruję je też do siebie. Ten rok zapowiada się dla mnie  bardzo pracowicie, ale życie jest od tego, żeby brać się z nim za rogi. W tym duchu, życzę Wam, już tak bardziej konkretnie, zrobienia choć jednej rzeczy z długiej listy przyjemności/planów/wyzwań, które odkładacie na kiedyś. Niech się zadzieje. I niech podjęte przez Was wyzwania kończą się spektakularnym sukcesem! :D


Co nowego na blogu w 2015?


Cieszę się, że pod koniec roku udało mi się reanimować bloga po dłuższej nieobecności. Jego prowadzenie sprawia mi ogromną przyjemność. Chciałabym jednak, żeby nabrał trochę wiatru w żagle i wyruszył w podróż w konkretnym kierunku. Zawsze czuję się troszkę lepiej, kiedy mam przed sobą określony cel. Do tej pory blogowanie w moim wykonaniu było raczej spokojnym dryfowaniem po mniej lub bardziej znanych wodach kuchennych tajników. 

Czas wziąć ster we własne ręce. Gdzie popłyniemy? Otóż zrobimy sobie podróż po kuchniach z różnych zakątków świata. Każdy miesiąc będzie poświęcony innemu krajowi lub grupie krajów. Prezentować Wam będę ich flagowe dania lub te, które darzę wyjątkową sympatią. Chodzi o to, żeby zjeść coś smacznego i przy okazji wiedzieć skąd dana potrawa pochodzi. 

Od razu zaznaczam, że w przypadku kilku kuchni będzie to dla mnie wyprawa w nieznane. Chcę, żeby to była ciekawa przygoda zarówno dla mnie, jak i dla Was. Nie aspiruję do miana ekspertki w dziedzinie kulinariów. W szczególności, jeśli piszę o kuchniach, o których dopiero się uczę. Wydaje mi się jednak, że nie przeszkadza to w tym, żeby podzielić się z Wami moimi odkryciami. Liczę, że będziecie mi towarzyszyć. Do pracy mam zamiar przyłożyć się rzetelnie.

W miesiącach zimowych zacznę od dwóch kuchni, które już trochę poznałam i które uwielbiam. Mogę zdradzić już dziś, że w styczniu startujemy z kuchnią indyjską. Niezmiernie bogatą. Myślę, że to dobry wybór na zimowe chłody, bo dania są treściwe i pokrzepiające. Więcej o niej napiszę w czwartek.

Mam nadzieję, że uda mi się wytrwać w tej podróży, bo mój zapał często jest słomiany i łatwo się poddaję. Trzymajcie kciuki. Zanim jednak przejdziemy do wytężonej pracy - przyjemności, czyli sylwestrowe szaleństwo. Poniżej przepis na świetne serowe ciasteczka. Jako fanka słonego - polecam. Do piwa - polecam. Jako przekąskę z dipem - polecam. I jeszcze cydrowy drink zimowy, żeby nie zaschło w gardle ;)




Ciasteczka - składniki
250g mąki pszennej tortowej
200g zimnego masła
150g startego na drobnej tarce sera grana padano lub parmezanu
1 jajko i 1 żółtko

Sposób przygotowania
Mąkę i masło posiekać w malakserze lub nożem tak jak kruche ciasto. Dodać ser, ponownie posiekać. Dodać jajko i żółtko i zagnieść ciasto. W malakserze zagniecie się samo przy dłuższym siekaniu.

Ciasto podzielić na 2 porcje, utworzyć z nich wałki o średnicy 3-4cm, owinąć folią i wstawić do lodówki na godzinę do 24 godzin. Następnie rozgrzać piekarnik do 160 stopni (150 z termoobiegiem). Wałki wyjąć z folii i pokroić w 5mm krażki. Rozłożyć na blasze przykrytej papierem do pieczenia. Piec ok 25 min. Do zarumienienia. Przepis na 2 blachy.


DIP groszkowy - składniki
400g mrożonego groszku
150g serka mascarpone
pęczek szczypiorku np. z pęczka 3 cebulek
łyżeczka soli
płaska łyżeczka pieprzu

Sposób przygotowania
Groszek ugotować we wrzątku z solą przez 4 minuty, przesypać na durszlak i przelać zimną wodą do czasu aż ostygnie. Pozwoli to też zachować żywy groszkowy kolor. 

Groszek z pozostałymi składnikami zmiksować w malakserze lub blenderem. Odstawić na 30 min. do lodówki, żeby dip stężał.



Cydrowy drink zimowy - składniki
korzeń świeżego imbiru
0,5l cydru
0,25 soku z granatów
0,5l wody

Sposób przygotowania
Imbir obrać i pokroić w plasterki. Zagotować go 10 minut w 0,5l wody. Wywar przecedzić i ostudzić. Wymieszać z pozostałymi składnikami. Podawać z lodem.
Proporcje dowolne, wg uznania. Można dodać pomarańcze, jabłka, sok jabłkowy, malinowy, mięte. Co kto lubi :) Zamiast cydru można użyć też soku jabłkowego (najlepiej takiego świeżo wyciskanego z owoców, mętnego) i dodać 100ml wódki lub nie dodawać alkoholu.


środa, 24 grudnia 2014

...


Kochani,

Życzę Wam pysznych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia!
Czas zacząć świąteczny odpoczynek.



Żródło: http://camillestyles.com/

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Śledzie ze śliwkami i orzechami


Jak Wasze świąteczne przygotowania? U mnie teoretycznie wszystko zgodnie z planem. Teoretycznie, bo liczyłam na chwilę lenistwa w tym tygodniu, przed Wigilią, ale codziennie jest coś do zrobienia i godziny lecę bardzo szybko.

Wczoraj przygotowałam śledzie. Teraz przegryzają się w słoiczkach, w lodówce. To zdecydowanie jeden z moich ulubionych przysmaków. Jako dziecko byłam bardzo wybredna i za żadne skarby świata nie wzięłabym ryby do ust, a co dopiero takiego surowego, oślizgłego śledzia. Od dwóch lat robię kilka ich wersji. W zeszłym roku największym powodzeniem cieszyły się śledzie ze śliwkami i orzechami włoskimi. Przepis znalazłam na kwestii smaku. Kiedy robię coś po raz pierwszy często tam zaglądam. Osobiście, uwielbiam sałatkę śledziową z curry i ogórkami konserwowymi, którą też tam znajdziecie. Poniżej podaję przepis na śledzie na podstawie przepisu Joasi.

Na koniec, chciałam Wam jeszcze życzyć, tak przedświątecznie, żebyście w wirze przygotowań znaleźli chwilę czasu dla siebie. Jakoś przeżyjemy w tym roku te nieumyte okna, albo 10 potraw zamiast 12. Części z nas dbanie o własne potrzeby (szczególnie w te szalone dni) przychodzi łatwiej, innym trudniej. Szczególnie ci drudzy powinni skusić się na taki prezent dla siebie. Kiedy jak nie teraz?


Składniki
4 śledzie a'la matias
12 suszonych śliwek
1/2 szklanki orzechów włoskich
1/4 białej cebuli pokrojonej w piórka
5-7 gałązek świeżego tymianku
olej
sól i pieprz

Sposób przygotowania
Śledzie moczymy przez noc w mleku. Następnego dnia płuczemy i kroimy w kawałki na jeden kęs.

Orzechy rozkruszamy na drobniejsze kawałki w dłoniach i krótko prażymy na patelni.
Śliwki kroimy w paseczki. Tymianek zrywamy z gałązek.

Wszystko razem mieszamy, doprawiamy solą i pieprzem i wkładamy do wyparzonych wcześniej wrzątkiem słoiczków. Zalewamy olejem - polecany jest lniany, i zamykamy. Niech przegryzą się 1-2 dni. 

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Darmowe etykiety na prezenty




Dzisiaj dość nietypowy wpis, bo głowę zaprzątają mi prezenty, a gotowanie trochę mniej. Myślę jednak, że post świetnie się wpisuje w tematykę bloga. W końcu wkuchniwieczorem kieruję do twórczych domatorów :) Tak więc, nastawiajcie wodę na herbatę i do roboty!

Temat jest z cyklu "mała rzecz, a cieszy". Od czasu do czasu miewam ogromną chęć, żeby zrobić coś samodzielnie i wziąć się za jakiś projekt DIY. Święta to doskonała do tego okazja. Chwilowo nie zasypuję bliskich osób wyrobami własnej roboty, bo pozostały mi resztki samokrytyki, którą w minimalnej dawce uznaję za zdrową. Znalazłam za to inne, bardziej bezpieczne rozwiązanie, by coś jednak samemu stworzyć. 

Jeśli tak jak jak, wieczorami przeglądacie Pinteresta w poszukiwania różnych inspiracji, to musieliście natknąć się na masę darmowych szablonów z etykietami na prezenty. Kiedy jak nie w grudniu? Można znaleźć naprawdę świetne cudeńka. Jedynym mankamentem jest to, że większość zawieszek jest w języku angielskim. Postanowiłam, więc zrobić coś w języku polskim i udostępnić Wam do wydruku, gdyby komuś przypadło do gustu. Zachęcam też do samodzielnej zabawy w projektowanie etykiet. Można ruszyć wyobraźnią i uruchomić swoje kreatywne zdolności. Poniżej link do pobrania PDFa. Wycinamy etykiety, ścinamy rogi u góry i robimy dziurkaczem otwór na sznurek.

Pobierz PDF



P.S. Znacie jakieś kultowe polskie blogi o tematyce DIY lub Home Decor? Ja jestem w stanie wymieniać świetne blogi kulinarne bez końca, ale w tematyce DIY jeszcze się nie orientowałam, a chętnie bym pooglądała i poczytała.


sobota, 13 grudnia 2014

Marchewkowe babeczki - w przerwie świątecznych przygotowań


Mam wrażenie, że blogosferę opanowały przygotowania do Świąt. I dobrze. Każda podpowiedź na przygotowanie karpia mile widziana ;) Weekend pewnie u Was równie pracowity jak u mnie. Piękna pogoda, ciepło, nic tylko myć okna :D W przerwie jednak warto coś przekąsić, chociaż na chwilę usiąść i odpocząć. Babeczki, które pokazuję pewnie mogłyby wyglądać lepiej, trzeba by popracować nad konsystencją kremu, ale smakują świetnie. Jeśli macie zbędne marchewki, pieczcie babeczki!


Składniki (12 babeczek)
ciasto
1 szklanka mąki
1,5 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczki soli
1,5 szklanki startej marchewki (ok. 5-6 sztuk średnich marchewek)
2 jajka
3/4 szklanki oleju słonecznikowego
1 szklanka drobnego cukru

polewa
220g serka homogenizowanego
100g miękkiego masła
1/2 szklanki cukru pudru

Sposób przygotowania
Mąkę, cynamon, sodę i sól wymieszać w misce.
Jajka ubić z olejem. Dodać cukier i zmiksować. Następnie dodać sypkie składniki i wymieszać szpatułką.Dodać marchewkę, ponownie wymieszać szpatułką. Masa będzie dość rzadka. Taka ma być.
Formę na muffiny wysmarować masłem, wlać masę do 3/4 wysokości.
Piec 30-35 minut w 180 stopniach. Aż wykałaczka włożona w ciasto będzie sucha.

Składniki polewy ubić mikserem na jednolitą masę. Mi jednolita nie wyszła, ale i tak była smaczna.
Dekorowałam marchewką, której zostało mi trochę po ścieraniu.



czwartek, 11 grudnia 2014

Premiery wydawnicze, jesień 2014. Cz. III - Rachel Khoo, "Moja mała francuska kuchnia"

Rachel Khoo, "Moja mała francuska kuchnia", zdjęcia: David Loftus


Tarta, którą robiłam w poniedziałek (klik) to przepis właśnie z książki Rachel Khoo. To druga publikacja tej autorki po "Małej paryskiej kuchni", którą mam w posiadaniu. Jest coś takiego w Rachel Khoo, że od razu zapałałam do niej ogromną sympatią. Chyba po prostu uwiodła mnie historia, w której porzuca swoje brytyjskie życie i wyrusza do Francji, by tam uczyć się w sławetnym Le Cordon Bleu. Dorabia opiekując się dziećmi i pracuje w księgarni pełnej książek kucharskich. Czyż nie marzycie skrycie o takim życiu?

Rachel Khoo to dla mnie takie połączenie Julii Child i Nigelli Lawson. Łączy zamiłowanie do francuskiej kuchni, poparte solidną wiedzą i dyplomem z nonszalanckim i lekkim podejściem do gotowania. Coq au vin (kurczak w winie) w roli szaszłyków? Rachel przekornie puszcza do nas oko i podkreśla, że jej francuskie dania muszą mieć "a little twist" (być podrasowane, trochę szalone). Już widzę mdlejących Francuzów i wydobywający się z ich ust niemy krzyk "mon Dieu!!". 

W pierwszej książce dostaliśmy porcję przepisów podzielonych w zależności od okazji przy jakiej serwujemy dania. W recenzowanej dziś "Mojej małej francuskiej kuchni" przepisy podzielone są w zależności od regionów, a mamy ich 6. Każdy rozdział poprzedza krótka notka, której towarzyszą szkice autorstwa Rachel. To takie małe przeurocze rysunki, które są jej znakiem firmowym i nadają całości niepowtarzalny urok. 

Same przepisy są dość proste, a dania bardzo smakowite. Już mam zaznaczone kilka do zrobienia w pierwszej kolejności. Znajdziecie tu wszystko - i desery, i przystawki, i porządny obiad, przy którym dużo się nie narobicie. Pisałam już wcześniej o francuskich gulaszach i pieczonych mięsach. Uwielbiam je, bo są proste i zawsze wyborne. Sporo jest tu owoców morza i ryb. Ja ciągle nie jestem fanką takich dań, bo nie mam zaufania do świeżości takich produktów w naszych sklepach, ich specyficzny zapach, kiedy je obrabiamy wypełnia całe mieszkanie, a i smakowo jakoś ciężko mi się przekonać. Wolałabym więc, żeby kosztem tych przepisów było więcej dań wegetariańskich i mięsnych. Może jednak trzeba podejść do tematu inaczej i spróbować się zaprzyjaźnić z mulami? Może możecie polecić jakąś dobrą knajpę w Warszawie, gdzie kucharz odczaruje dla mnie owoce morza?

Wracając jednak do książki, wydana jest ładnie i w moim stylu, choć od strony typograficznej nie powala. Nadrabia oczywiście matowymi stronami, twardą oprawą i przede wszystkim fotografiami Davida Loftusa. Fenomen jego fotografii jest dla mnie ogromną zagadką. Przyglądam się im czasem, próbując rozgryźć czemu mi się podobają. Czasem widzę stylizację, która w innym wydaniu wydawałaby mi się nudna lub godna kanonów lat 90tych, a jednak u niego to przechodzi. Może naprawdę matowy papier, na którym prezentują się zdjęcia więcej wybacza? Loftus przy książkach kucharskich jest raczej minimalistą. Głównym tematem i często jedynym obiektem na fotografii jest danie. Nie bawi się w tysiące akcesoriów i skrzętnie dobierane tkaniny. A jednak w książkach, czy to Rachel, czy Jamiego, wszystko pięknie ze sobą gra. No i o to chodzi. Oprócz zdjęć potraw książkę uzupełnia porcja reporterskich ujęć z podróży i portrety Rachel Khoo. Wszystko poprawnie, z wyczuciem, klasycznie. 

Tak więc, mniej więcej, prezentują się moje spostrzeżenia na temat książki i jej twórców. Polecam fanom francuskiej kuchni, którzy chętnie poznają ją we współczesnym wydaniu. Ja właśnie patrzę na przepis na owoce morza z kruszonką i zastanawiam się czy podjąć to wyzwanie czy nie? Chyba jednak zacznę od jakiejś sprawdzonej knajpki. Szkoda, że do Francji tak daleko :)

Moja ocena: ***** (4/5)

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Tarta z marchewką i tymiankiem


Dziś wariacja na temat francuskiej tarty tatin. Klasycznie, ta odwrócona tarta kusi skarmelizowanymi jabłkami. Jednak nie mniej smaczna jest z dobrze przyrządzonymi warzywami. Marchewka sprawdza się wybornie! Już dla samego zapachu, który powstaje, gdy smażymy ją na maśle, warto wypróbować przepis. Do tego świeży tymianek, łyżka miodu. Słodycz marchewki świetnie komponuje się z francuskim ciastem. Widziałam też w wczoraj w gazecie przepis na taką tartę z burakami. Zapewne tę wersję też wypróbuję. Dziś jednak na pomarańczowo.




Składniki
ok. 5 dużych/średnich marchewek obranych i pokrojonych w ćwiartki
3 gałązki świeżego tymianku
2 łyżki masła
1 łyżka miodu
szczypta soli
ciasto francuskie

Sposób przygotowania
Ilość marchewek możemy sprawdzić układając je w formie do tarty, tak, żeby pokrojone zapełniły cały spód.
Rozgrzewamy patelnię i topimy na niej masło. Wrzucamy marchewki i tymianek. Smażymy 10-15 minut, często obracając marchewki tak żeby przyrumieniły się z każdej strony. Gdy są gotowe dodajemy do nich szczyptę soli i łyżkę miodu i mieszamy.

Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni. Formę na tartę smarujemy masłem. Układamy na niej marchewki. Z ciasto francuskiego wycinamy koło większe odrobinę od formy na tartę. Tuż przed wstawieniem do piekarnika układamy ciasto na marchewkach i zaginamy do wewnątrz jego boki. Pieczemy 25-35 minut aż ciasto ładnie się zarumieni. Ja kupiłam ciasto nazwane ciastem do croissantów, bo od razu było okrągłe i nie trzeba go było wycinać. Odrobinę tylko rozwałkowałam.

Po wyjęciu, kładziemy talerz na formie i odwracamy ją do góry dnem. Tak, żeby nasza tarta wylądowała na talerzu, marchewkami do góry.






czwartek, 4 grudnia 2014

5 filmów o jedzeniu, które uprzyjemnią grudniowe wieczory

Pisząc o boeuf bourguignon nabrałam ochoty na ponowne obejrzenie filmu "Julie i Julia", a potem zaczęłam się zastanawiać nad kolejnymi pozycjami, które mogłyby się znaleźć w moim wymarzonym maratonie filmowym z jedzeniem w roli głównej. W ten sposób powstała lista z propozycjami 5 filmów na grudniowe wieczory. Jak je wykorzystać? 

Wersja pierwsza - wybieramy dzień tygodnia, np. środę i planujemy sobie filmowe środy obżartuchów. Każdy inny dzień nada się równie dobrze. Środa jednak ma ten plus, że fajnie mieć w środku tygodnia, gdy do weekendu jeszcze daleko, a energia z początku tygodnia jest już na wyczerpaniu, coś na co warto czekać i co poprawi nam nastrój. Dodatkowo, za każdym razem możemy przygotować do podjadania coś co pasuje do repertuaru na dany wieczór.

Wersja druga - przygotowujemy maraton filmowy. Tutaj też można pokusić się o tematyczne przekąski, choć Chicken Tikka Masala w towarzystwie czekoladowych sufletów może być ryzykownym pomysłem :) Zawsze jednak można zadbać o przekąski bardziej sprzyjające filmowym maratonom, czyli popcorn, warzywne frytki czy świeże warzywa z hummusem. To też fajny pomysł dla introwertycznej części obżartuchów, którzy w Sylwestrową noc wolą zaszyć się w domu niż bawić się na przyjęciach ;)


1. Czekolada (2000)



Jednym zdaniem
Czasem wystarczy odrobina słodyczy, by przełamać gorycz narosłą przez lata.

Uzasadnienie nominacji
Klasyka, ale sprzed prawie 15 lat. Przyznam szczerze, że niewiele z tego filmu pamiętam, choć im dłużej o nim myślę, tym więcej postaci wydobywam z pamięci. "Czekolada" to klasyk. Za to też jest moja nominacja. Za niegasnący blask i ząb czasu. Przede wszystkim jednak za wytrawny smak tej opowieści, który docenia się z wiekiem. I jeszcze za magię w niej obecną. 

Z czym serwować?
Hmm... mleczna, gorzka, nugatowa..? Ja pewnie zrobię czeko-kubki Nigelli Lawson. Moja fascynacja domową boginią przypadała na czas premiery tego filmu. Nadałoby się również brownie, i murzynek.



2. Kelnerka (2007)


Jednym zdaniem
O ciężkim kobiecym losie i poszukiwaniu własnej życiowej drogi.

Uzasadnienie nominacji
Ten film nie jest powszechnie znany i choćby dlatego warto po niego sięgnąć, żeby nie oglądać wciąż tych samych odgrzewanych kotletów. Główną bohaterkę gra Keri Russell, która występowała w popularnym kiedyś serialu Felicity? Nie jest to cukierkowa opowieść, bo życie głównej bohaterki to raczej dramat niż komedia, w którym przez długi czas jedyną miłością była ta do robienia ciast. Ostrzegam więc, że może być mniej słodko niż się zapowiada. Nominuję więc za gorzki smak, ale również za uśmiech przez łzy. No i jeszcze za te ciasta o naprawdę wyśmienitych nazwach.

Z czym serwować?
Polecam szarlotkę lub inny placek. Kruche ciasto i wymyślne masy obowiązkowe. 



3. Julie i Julia (2009)


Jednym zdaniem
Nigdy nie jest za późno, by podążać za swoimi marzeniami.

Uzasadnienie nominacji
Uwielbiam ten film za wszystko. Za historię Julii Child, która jest nieugięta i nieustraszona. Za to jak Meryl Streep się w nią wcieliła i dodała jej jeszcze więcej uroku. Za Julie Powell, która podejmuje wielkie wyzwanie przestudiowania i wypróbowania przepisów z książki, która powstawała 8 lat w 365 dni. Za opowieść o poszukiwaniu siły w sobie i wytrwałości w realizacji marzeń wbrew wszystkiemu i wszystkim. No i za szukanie smaku i uśmiechu w każdym dniu.

Z czym serwować?
Ja polecam miskę boeuf bourguignon z wiejską bagietką, ale może być francuska tarta tatin, albo inny wyborny przysmak.




4. Chef (2013)


Jednym zdaniem
Najważniejsze w życiu to być w zgodzie ze sobą i robić to co się kocha, reszta przyjdzie sama.

Uzasadnienie nominacji
Kiedy tylko zobaczyłam zwiastun tego filmu, wpisałam go na listę "Muszę obejrzeć". Szef kuchni, po miażdżącej recenzji swojej twórczości, wyrusza w podróż food trackiem robiąc kubańskie kanapki. Podróż ma oczywiście służyć nabraniu dystansu do życia, które prowadził i powrotu do kulinarnych korzeni i fascynacji. Opowieść o odnajdywaniu siebie w wieku, w którym człowiek zdążył się już zagubić w prozie życia. Film okazał się być dość prostą historią z cyklu kina drogi, gdzie główny bohater miota się między karierą, rodziną, własnymi ambicjami i wyobrażeniami o tym kim być powinien, a tym kim tak naprawdę jest. Można obejrzeć jeśli mamy ochotę na lekką opowieść. 


Z czym serwować?
Cubanos (!!) - to zapiekana kanapka, której sekretem jest wolno pieczona wieprzowina podana z piklami, serem i musztardą. Jeszcze jej nie robiłam, ale od kiedy obejrzałam film mam ją cały czas z tyłu głowy i nie spocznę, póki jej nie spróbuję.


5. Smak Curry (2013)


Jednym zdaniem
Nawet zły pociąg może dowieźć cię na właściwą stację.

Uzasadnienie nominacji
To bardzo intymna historia w rytmie, który zabieganym osobom może nie przypaść do gustu. Moim zdaniem jednak, warto trochę zwolnić i na chwilę zanurzyć się w innym świecie, bo przecież o to chodzi w filmach. Film opowiada o tym, że nigdy nie jest za późno, by o siebie zawalczyć i dać sobie prawo do szczęścia, choć proces dochodzenia do tej odwagi nie jest łatwy i szybki. O tym, że czasem wystarczy ktoś kto poda rękę, podsunie pomysł, albo po prostu samym swym istnieniem sprawi, że budzi się w nas nadzieja. Ładne przesłanie i egzotyczna podróż ze smakami curry w tle.

Z czym serwować?
Kuchnia indyjska - wielbię! Chicken tikka masala, butter chicken, korma jagnięca. Zanurzyć w nich chlebek naan i ogladać. Jakim cudem nie ma na tym blogu jeszcze żadnego przepisu kuchni indyjskiej? A przecież dziś będę jeść kormę z kurczaka.

wtorek, 2 grudnia 2014

Boeuf bourguignon, czyli Julie, Julia i Ja


Nie wiem jakim cudem ten przepis ląduje na moim blogu dopiero dziś. Na pewno ma znaczenie fakt, że kiedy wreszcie po 2-3 godzinach duszenia się w piekarniku można wyjąć garnek, to rzucam się na to danie wygłodniała i zniecierpliwiona. Talerze czekają na stole, wino oddycha w kieliszkach, a bagietka w koszyku aż prosi się, żeby zanurzyć ją w sosie.

Boeuf bourguignon! Danie kuchni francuskiej, które Amerykanie poznali dzięki Julii Child, a my poznaliśmy je i Julię dzięki Meryl Streep i filmowi Julie i Julia. To chyba mój ulubiony film, w którym kulinaria są kolejnym bohaterem. Dzięki niemu poznałam i zakochałam się w Julii Child. Więcej o niej i książce "Moje życie we Francji", którą jeśli podobał Wam się film musicie przeczytać, znajdziecie w tym poście. Fascynująca postać.

Wracając do bohatera dzisiejszego dnia, gulaszu z wołowiny, jest to danie niezawodne i przepyszne. Francuzi mają zresztą duszenie mięs świetnie opanowane. A to kurczak, a to wołowina, a to cięlęcina, trochę marchewki i cebuli, zalać winem, bulionem, dodać zioła. Voila! Sam czas duszenia wymaga trochę cierpliwości, ale ilość naszej pracy w całym gotowaniu jest i tak nieduża. Poza tym, sprowadza się do krojenia, obierania, podsmażania i wrzucania do jednego garnka. Nic trudnego. Każdemu się uda. Nie przejmujcie się długością opisu przygotowania, który jest poniżej. Starałam się po prostu opisać wszystko dokładnie, co, jak i dlaczego, tak a nie inaczej.

A Wy, robiliście już boeuf bourguignon?


Składniki
1,5kg mięsa wołowego gulaszowego (ja użyłam łopatki)
150g wędzonego boczku
4 marchewki
5 średnich cebul
0,5kg pieczarek
400g pomidorów (mogą być z puszki)
250ml czerwonego, wytrawnego wina
ok. 2 szklanek bulionu wołowego
bukiet ziół
4 gałązki tymianku
5 ziaren ziela angielskiego
3 rozgniecione ząbki czosnku z łupinami
1 liść laurowy

Sposób przygotowania
Mięso wołowe, jeśli nie jest pokrojone, kroimy w spore kawałki ok. 5cm, solimy i pieprzymy, obsmażamy na oleju na gorącej patelni. Następnie przekładamy do garnka, w którym będziemy piec gulasz. Można to zrobić w dwóch turach. Następnie podsmażamy pokrojony w niewielką kostkę boczek i dodajemy do garnka z wołowiną.

Czas na warzywa. Podsmażamy pieczarki w całości, większe sztuki można przekroić na pół lub ćwiartki. Dorzucamy do garnka. Cebulę kroimy w ósemki, marchewkę w grubsze plasterki. Warzywa podsmażamy na patelni aż cebula lekko zmięknie. Solimy w międzyczasie, żeby się nie przypaliła. Przekładamy do garnka.

Zalewamy patelnię winem i redukujemy o połowę. Przelewamy do garnka.

Do garnka dodajemy jeszcze pomidory i zalewamy bulionem tak, żeby przykrył mięso. Na koniec dodajemy bukiet ziół zawinięty w gazę. Ja używam zamiast gazy dużych torebek na herbatę sypaną (sprawdzają się świetnie w takim rozwiązaniu. Nie dosalamy gulaszu. Solone było mięso, słony był boczek i soliliśmy marchewkę z cebulą. Najwyżej doprawicie na końcu po zredukowaniu sosu.

Pieczemy 2-3 godziny w 160 stopniach pod przykryciem, aż mięso będzie miękkie. Do czasu zagotowania się sosu nie zakładajcie pokrywki na garnek, zróbcie to dopiero kiedy sos się zagotuje w piekarniku. Czemu? Bo z pokrywkę będzie to zwyczajnie dłużej trwało.

Kiedy mięso jest miękkie przecedzam sos na dużą patelnię przez durszlak. Warzywa i mięso z durszlaka wrzucam ponownie do garnka i wstawiam do stygnącego piekarnika, żeby nie wystygły. Sos redukuję na średnim ogniu aż trochę zgęstnieje. Następnie wlewam z powrotem do garnka.

Podaję z wiejską bagietką lub wiejskim chlebem. Pychota!


niedziela, 30 listopada 2014

Tarta limonkowa z przepisu Nigelli Lawson


Tak jak w poprzednim tygodniu, miałam w kuchni dwie lewe ręce, tak w ten weekend czuję, że moc jest ze mną ;) Koniecznie spróbujcie zrobić tę limonkową tartę. Krem, który ją wypełnia jest obłędny!! O wszystkich nieudanych próbach robienia francuskiego kremu na żółtkach mogę zapomnieć, znalazłam nadzienie doskonałe. Masa tłustej śmietany, puszka słodzonego mleka skondensowanego i dodatki - tu już pełna dowolność, ale kwaśny smak limonki idealnie dopełnia całość. Przygotujcie się na lawinę słodyczy, mlaskania i oblizywania palców. Oj Nigella to bogini. Jej słodkości to jest coś na co zawsze można liczyć! I w dodatku bez żadnego pieczenia, kombinowania - raz, dwa i gotowe!


Składniki
spód
250g pełnoziarnistych herbatników
100g masła
50g gorzkiej czekolady
1 łyżka kakao
masa
300ml śmietany 36% (2 małe opakowania)
puszka słodzonego mleka skondensowanego (ponad 400g)
sok z 4 limonek
dekoracja
skórka z limonek
starta czekolada

Sposób przygotowania
W malakserze mielimy wszystkie składniki na piasek. Czekoladę można troszkę podgrzać przed wrzuceniem, żeby była miękka. Wylepiamy formę na tartę i wstawiamy do lodówki.
Masę przygotowujemy ubijając śmietanę z mlekiem, a podczas ubijania dolewamy po kolei sok z limonek.
Masę przekładamy na tartę i schładzamy w lodówce minimum 4 godziny, najlepiej całą noc.
Przed podaniem dekorujemy limonką i czekoladą.


czwartek, 27 listopada 2014

Jak podrasować kawę, kakao lub czekoladę


Dzień dobry Kochani :) Wprowadzacie już powoli ducha Świąt Bożego Narodzenia do swoich domów? Ja odliczam dni do pieczenia pierniczków i umilam sobie wieczory piciem kakao. Kilka dni temu natknęłam się na pomysł na to jak podrasować wizualnie zimowe napoje.

1) Przygotowujemy bitą śmietanę, taką jak lubimy (u mnie jest z dodatkiem cukru pudru i cukru wanilinowego).
2) Rozsmarowujemy ją cienko (3mm) na papierze do pieczenia i umieszczacie w zamrażalniku.
3) Kiedy jest już twarda wycinamy z niej dowolny kształt foremką do pierniczków - serduszka, gwiazdki, choinki, bałwanki.
4) Delikatnie wkładamy do kawy, kakao czy czekolady. Gotowe! 

Miłego dnia!


wtorek, 25 listopada 2014

Świąteczna zupa z łososia z porto


Czy u Was też dziś w nocy spadł pierwszy śnieg? Zdecydowanie wolą mroźniejszą pogodę, śnieg i słońce, niż tę pluchę, która króluje za oknami. No, ale zawsze można sobie poprawić humor grzebiąc w książkach kucharskich. W książce Hanny Szymanderskiej znalazłam przepis na mazowiecką świąteczną zupę z łososia. Polecali dolewać do niej maderę, ale ja mam porto, więc spróbowałam z tym trunkiem. Zupa jest ciekawa, choć raczej postna. Sprawdzi się jako danie na przystawkę bardziej niż zupa sama w sobie.

Składniki:
filet z łososia ze skórą 300g
włoszczyzna (2 marchewki, 2 pietruszki, por, ćwiartka selera)
cebula z wbitym goździkiem
1 listek laurowy
4 ziarna ziela angielskiego
4 ziarna pieprzu
4 gałązki suszonego tymianku
skórka z 1 cytryny
200ml wina porto
plasterki z cytryny
1,5l wody
łyżka masła

Sposób przygotowania:
Filet z łososia oddzielić od skóry, posolić i odstawić na bok.
Skórę z łososia włożyć do 3l garnka lub większego. Dodać liść skórkę z cytryny, liść laurowy, ziele, pieprz i tymianek. Dolać 1,5l wody i zagotować, w miarę możliwości usuwając szumowiny.
Warzywa z włoszczyzny pokroić w kostkę i podsmażyć na maśle w osobny rondelku lub na patelni. Dodać do gotującego się wywaru ze skórą z łososia. Do wywaru dodać również cebulę z goździkiem. Gotować na wolnym ogniu 30 minut.

Po tym czasie przecedzić wywar do drugiego garnka. Dodać do niego oddcedzoną połowę pora, pietruszkę i seler i zmiksować blenderem ręcznym. Dodać filet z łososia i gotować kolejne 10 minut. Na koniec dodać odcedzoną marchewkę i dolać porto.

Podawać na talerzach lub w miskach z plasterkiem cytryn.