sobota, 28 kwietnia 2012

Zwykły twarożek i niezwykła Dżenneta

Po pięciu dniach szybkich pobudek, jedzonych w pośpiechu tostów i budzenia się kawą, wreszcie sobota. Dzień, kiedy można spokojnie zrobić i zjeść śniadanie, a przy tym wszystkim uraczyć się jakąś niespieszną lekturą. Dzisiejsze śniadanie, jak na moje ostatnie zapędy, bardzo, bardzo skromne. Świeże pieczywo z twarożkiem z rzodkiewką i herbata pomarańczowo-imbirowa. Ta ostatnia może bardziej wskazana na zimne wieczory, ale co mi tam.

Podejrzewam jednak, że to niezwykła Dżenneta przykuła Waszą uwagą. Rozczaruję mym podstępem tych, którzy myśleli, że to jakiś śniadaniowy przysmak, choć trzeba przyznać, że brzmi jak smakowita potrawa. Dżenneta to imię, trochę egzotyczne, jak jego właścicielka. Oznacza raj, a ja zaraz dopisuję do niego skojarzenie z "niebem w gębie". 

Podczas porannej lektury znalazłam artykuł o Dżennecie Bogdanowicz. Ta potomkini tatarskich rodów, uczyniła z podlaskich Kruszynian wieś, której odwiedzić nie wstydzi się inny, tym razem wszystkim znany potomek, potomek królów. Kto dokładnie nie zdradzę na wypadek, gdyby ktoś zechciał sięgnąć po lekturę. Udało jej się to dzięki zamiłowaniu do kuchni tatarskiej, którą raczy wszystkich przybyłych gości. Od dziś jednym z moich kulinarnych marzeń jest zjedzenie robionych przez nią kołdunów. Dżenneta Bogdanowicz twierdzi, że to Tatarzy przywieźli do Europy z Chin pierogi, a ja nie śmiem polemizować. Jednak myli się ten, kto uważa, że w Kruszynianach jest po prostu jakaś restauracja. Rodzina Bogdanowiczów otworzyła swój dom dla gości. Na początku turyści odwiedzali meczet, a przy okazji zaglądali do domu Dżennety. Bardzo szybko jednak jej kuchnia, dom i rodzina stali się głównym celem wędrówek. Podziwiam i zazdroszczę tego co udało jej się stworzyć, mimo sceptycznych spojrzeń, kiedy zaczynała realizować swój pomysł. Miejsca pachnącego tatarską kuchnią, które stało się jej sposobem na życie. Domu, do którego nie tylko tłumnie przybywają turyści, ale który pokazał jej córkom, że nie muszą za wszelką cenę starać się być takie jak inni, by uzyskać uznanie. Na koniec przytoczę fragment z artykułu, który wyjątkowo mi się spodobał, i który mógłby być odpowiedzią na ten mój zachwyt i niedowierzanie, że tak się da.

"-Czegoś takiego nie da się zrobić z wyrachowania, z biznesplanem w ręku - mówi Dżenneta. - Słyszę czasem: "ależ miała pani nosa do interesu!". Bzdura! To był po prostu mój pomysł na życie. Udało nam się, bo jesteśmy autentyczni - stwierdza stanowczo. (...)".
Artykuł, którym się posłużyłam nosi tytuł: "Tatarska gościnność" i znajdziecie go na stronie 68 miesięcznika Zwierciadło, maj 2012.


Na sam koniec przepis na twarożek i herbatę.

Składniki:
twarożek
200g twarogu półtłustego
100g śmietany 18%
pęczek rzodkiewek
1 plasterek cebuli
sól i pieprz do doprawienia
herbata
czarna herbata
obrana skórka z mandarynki, kilka małych plasterków
szczypta imbiru

Sposób przygotowania:
Rzodkiewkę kroimy w kostkę (ja lubię większe kawałki o boku do 1cm). Drobno siekamy cebulę. Wsypujemy do miseczki. Dodajemy twaróg i śmietanę. Wszystko mieszamy. Doprawiamy solą i pieprzem.
Do kubka wkładamy herbatę, imbir i skórkę z mandarynki. Zalewamy gorącą wodą. Gotowe! Nic specjalnego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz